- Grand Place (rynek główny w Brukseli)
- uliczki "świętej wyspy" i lokalne restauracje
- siusiająca dziewczynka i siusiający pies
- Brugia
- wizyta w minibrowarze
- Muzeum Komiksu
- "Belgijskie" frytki (to tak jak pizza we Włoszech)
- piwo (La Chouffe, Kriek, Duvel, Tripel Karmeliet, Rochefort, Chimey)
- Moules et friets (małże frytkami)
- Lapin a la Gueze (królik w duszony w piwie)
- Karbonada (gulasz wołowy w piwie)
- grillowane ryby i owoce morza
- pralinki i inne wyroby czekoladowe
Przy fontannie Anspacha zrobiliśmy krótką przerwę. Znajduje się ona w parku ciągnącym się wzdłuż rzeki Senne na terenach starych basenów portowych. Wcześniej był tu targ rybny. Burmistrz Anspach doprowadził do regulacji i częściowej zabudowy rzeki, co znacznie ograniczyło rozprzestrzenianie się groźnych chorób pod koniec XIX wieku. Miejsce warto odwiedzić po zmroku, kiedy jest wspaniale oświetlone.
Przeszliśmy przez przez Plac Królewski w kierunku parlamentu Belgii, a dzień skończyliśmy w dzielnicy Europejskiej przy fragmencie muru berlińskiego.
W 1891 roku wprowadził na rynek swój pierwszy herbatnik Pacha Delacre. Dzisiaj firma Delacre jest jednym z najwiekszych producentów herbatników w Europie i nadal jest w prywatnych rękach.
Sąsiedni budynek "Old England" zaprojektowany przez tego samego architekta Paul'a Saintenoy w 1898 jako dom handlowy był zwiastunem nowych technologii w budownictwie. Obecnie mieści się w nim muzeum instrumentów z kolekcją około 2300 eksponatów. Elektroniczna baza danych muzeum zawiera informacje o 65.000 instrumentów z całego świata. Bilet wstępu kosztuje 15 Euro.
Jego historia jest warta przytoczenia. W 1870 roku wprowadził czekoladę jako środek leczniczy co spotkało się z dużym uznaniem pacjentów. Sukces był na tyle duży, że przy aptece otworzył sklep z czekoladą, a w 1879 został dostawcą czekolady na dwór królewski.
Pasaż ogrodowy kończy się Placem Albertyny z potężnym pomnikiem króla Alberta I na koniu.
Idąc w górę do Placu Królewskiego aleją Coudenberg mijamy dwa bardzo interesujące architektonicznie budynki. Pierwszy to wybudowany w 1900 Pharmacie Delacre - apteka i laboratorium aptekarza Charles'a Delacre.
Do pasażu ogrodowego na Wzgórzu Sztuk (Mont des Arts) możemy wejść przez bramę ze słynnym zegarem, a tak naprawdę kolejnym karylionem zbudowanym w 1964. 24 dzwony wygrywają melodie charakterystyczne dla poszczególnych regionów Belgii. Figury znajdujące się w niszach związane są z historią i folklorem kraju: żołnierz, robotnik, dobosz, ale również postaciami historycznymi jak malarz Paul Rubens. Warto się zatrzymać pod zegarem o równej godzinie żeby posłuchać jak gra.
Zrobiliśmy natomiast przerwę na piwo w halach targowych Saint Gery, które wybudowano w XIX wieku. Pełnią teraz rolę przestrzeni na tymczasowe wystawy i imprezy.
Zenneke Pis to ostatnia z siusiających postaci w Brukseli ustawiona 1998 roku. Zenneke oznacza po prostu "kundelek".
Kościół Klarysek wybudowany w 1665 roku został w czasie Rewolucji Francuskiej przerobiony na skład amunicji. Sakralną funkcję odzyskał dopiero w 1806 roku.
Pozostawiając okolice otaczające najstarszą cześć Brukseli ruszyliśmy w kierunku "górnego miasta". Podział na dolne (zamieszkałe przez zwykłych obywateli) i górne (królewskie) miasto istniał już w XIX wieku. Król Leopold II dokładał starań aby nadać splendoru części reprezentacyjnej.
Po drodze miniemy zabytkowy budynek giełdy, halę targową Saint Gery, siusiającego psa i kościół Notre-Dame des Riches. Giełda (Bourse) od dawna nie pełni już swojej roli. W budynku znajdują się restauracje i sale konferencyjne oraz muzeum historii piwa belgijskiego - trochę żałuję, że zabrakło czasu na jego obejrzenie.
Kolejny mijany kościół św. Katarzyny wybudowano w połowie XIX inspirując się świątyniami w Paryżu. Wcześniejszy XV wieczny budynek wyburzono pozostawiając jedynie barkową wieżę. Z kolei Tour Noire (Czarna Wieża) to fragment murów obronnych z XIII wieku, który przetrwał tylko dzięki temu, że jest własnością prywatną. Wieża otoczona przez apartamentowce nie prezentuje się niestety zbyt okazale.
Wybudowany w 1657 kościół św. Jana Baptysty został odrestaurowany po pożarze w 2000 roku. Prowadzą do niego charakterystyczne czerwone drzwi.
I tak dochodzimy do Królewskiego Teatru Flamandzkiego o zadziwiającej architekturze przypominającej pagodę. W czasach gdy Bruksela mogła się pochwalić portem handlowym w miejscu teatru handlowano sianem do hodowli zwierząt. Władze miasta wybudowały pod koniec XVIII wieku budynek przeznaczony dla kupców i magazynowania towaru, później znajdował się w nim arsenał. W 1883 obiekt przekazano trupie teatralnej. Wymogi bezpieczeństwa przeciwpożarowego wymagały dobudowania stalowych balkonów umożliwiających ewakuację widowni i stąd dosyć nietypowy wygląd budynku.
Kosciół Notre-Dame du Finistere wybudowano w XVII wieku w odludnej części miasta (Finistere czyli finis terrae oznacza koniec ziemi). W tej chwili to najbardziej ruchliwa okolica Brukseli.
Kolejny punkt na naszej mapie to Muzeum Komiksu. Znana i w Polsce seria o Tintin'ie i jego psie Snowy podbiła serca Belgów już w latach 20-tych XX wieku. Autorem był brukselczyk Georges Remi pseudonim Herge. Ślady komiksów widoczne są również w postaci murali na wielu budynkach w mieście.
Ważący 12 ton posąg Godfrey'a z Bulogne wykonano w 1848 roku we Francji. Godfray był jednym z dowodzących I wyprawą krzyżową i po zdobyciu Jerozolimy przyjął tytuł "Obrońcy Grobu Świętego". Po uzyskaniu przez Belgię niepodległości Godfray został uznany za bohatera narodowego.
Na przeciwko zacisznego parku Petit Sablon mijamy kościół Notre Dame des Victories (Matki Boskiej Zwycięskieh) wybudowany w XV wieku w charakterystycznym stylu gotyku brabanckiego. Fundatorem był cech kuszników - pięć naw wewnętrz poświęconych jest cechom wojskowym. Jego piękną architekturę warto obejrzeć od strony Placu Sablon.
W parku Petit Sablon można odpocząć od zgiełku głównej arterii pod pomnikiem książąt Egmonta i Horna, którzy zostali tu straceni stawiając opór hegemonii hiszpańskich Habsburgów.
Ponieważ Pałac Sprawiedliwości "ozdabiały" rusztowania skręciliśmy przez plac Sablon w kierunku pomnika Madam Chapeau. Jest to postać fikcyjna występująca w belgijskiej komedii z 1938 roku. Podstarzałą damę tradycyjnie gra aktor transwestyta. Tutaj zakończyliśmy naszą podróż po Brukseli.
Pałac Królewski jest bezpłatnie udostępniony do zwiedzania od 21 lipca do początku września w godzinach 10.30 - 17.00 za wyjątkiem poniedziałków. Największe wrażenie zrobiła na nas sala lustrzana, której sufity udekorował w 2002 roku artysta Jan Fabre. Wraz z grupą 30 asystentów wykorzystali chitynowe powłoki skrzydeł żuka Green Thai Jewel. Na pokrycie sufitów zebrano 1,4 miliona okazów.
W 1924 roku w kościele odbył się pogrzeb włoskiego kompozytora Giacomo Pucciniego, który zmarł na zawał serca w czasie pobytu w Brukseli.
W parku brukselskim prawie wszyscy wpatrzeni byli w ekrany smartfonów. Nie przeglądali portali społecznościowych lub wiadomości - wszyscy grali w Pokemon'y. Gra właśnie została opublikowana i stała się hitem na klika kolejnych lat.
Kościół św. Marii stoi na rozwidleniu alei na Placu Królowej i jest otoczony przez torowiska tramwajowe. Jego budowa trwała w latach 1845 - 88 i ze względu na kilkukrotną zmianę architektów jest mieszaniną kilku stylów. Kojarzony jest z pierwszą królową Belgów - Luizą Marią. Przez lata popadał w ruinę aby w 1965 roku zostać uznanym za grożący zawaleniem. Dopiero na mocy dekretu z 1976 udało się go uratować i odrestaurować.
Sąsiadujący z Palcem Kongresu ogród botaniczny z głównym budynkiem oranżerii to pozostałość ogrodów powstałych na przełomie XVIII i XIX wieku. Ze względu na rozbudowę miasta "Le Botanique" był stopniowo przenoszony i ostatecznie w 1984 przekształcono go we francuskie centrum kulturalne. Karą za zbyt intensywne prowadzenie wycieczki było pożarcie przez krokodyla.
W swojej wędrówce po mieście dotarliśmy do bramy wodnej Krusipoort z mostem zwodzonym nad kanałem Ringvaart. Brama i pierwszy most wybudowane zostały w 1406 roku. Oryginalna konstrukcja składała się z dwóch bram, ale zewnętrzna została zniszczona w 1760 roku.
Na łąkach wzdłuż kanału zachowały się 4 wiatraki z XVIII wieku. Sint-Janshuist jest nadal czynny i można w nim zobaczyć proces mielenia mąki oraz zwiedzić muzeum. Bilet kosztuje 5 Euro.
Ta cześć miasta jest spokojniejsza gdyż większość turystów kończy zwiedzanie na głównym rynku. Możemy spokojnie podziwiać stare uliczki udekorowane kwiatami, a nawet natrafić na polski sklep. Minęliśmy skwer z pomnikiem znanego flamandzkiego portrecisty pochodzącego z Brugii Jean van Eyck.
Do Brukseli wróciliśmy wieczornym pociągiem na dworzec centralny.
Ostateczny kształt uzyskała w 1822 roku. Na jej szczyt (83 metry) wchodzimy po 366 schodach, a w pogodne dni można z niej zobaczyć oddalony o 15 km port Zeebrugge. Na wieży umieszono karylion składający się z 48 dzwonów. Koncerty odbywają się w Niedziele i dni świąteczne od 1604 roku. Wejście na wieżę kosztuje 15 Euro. Wieża była scenerią do filmu sensacyjnego "In Bruges" z Colin Farrell, Brendan Gleeson i Ralph Fiennes nakręconego w 2008 roku.
Wybudowany na przełomie XIV i XV wieku ratusz nadal pełni funkcję miejsca posiedzeń rady miasta i urzędu stanu cywilnego. Jest jednym z najstarszych tego typu obiektów w Niderlandach. Zwiedzanie jest możliwe za wyjątkiem ostatniego poniedziałku miesiąca (sesja rady miejskiej) oraz godzin kiedy odbywają się śluby (czwartek i sobota rano i piątek wieczorem). Bilet normalny kosztuje 8 Euro. W podcieniach ratusza znajdziemy najwięcej sklepów z pamiątkami.
Grote Markt (główny rynek) tętni życiem od X wieku i przez lata stanowił centrum handlowe miasta. Obecnie jest oblegany przez turystów ze względu na liczne restauracje i sklepy z pamiątkami. Najbardziej charakterystyczne budowle to XII wieczna dzwonnica i ratusz.
W centrum rynku stoi pomnik tkacza i rzeźnika, którzy wsławili się w "Bitwie Złotych Ostróg" w 1302 roku. Mieszczanie i chłopi wystąpili zbrojnie przeciwko doborowej armii francuskiej. O skali klęski rycerstwa świadczy odnalezienie na polu bitwy ponad 700 złotych ostróg.
Belfort (dzwonnica) oryginalnie wybudowana w 1240 roku była początkowo budowlą drewnianą wielokrotnie niszczoną przez pożary i odbudowywaną.
Budowany w latach 1290 - 1549 kościół Najświętszej Marii Panny może się poszczycić drugą co do wysokości ceglaną wieżą na świecie (122 metry). Zwiedzanie kościoła jest bezpłatne. Wejście do części muzealnej kosztuje 8 Euro. Nie udało mi się znaleźć informacji na temat wejścia na wieżę więc zakładam, że jest niedostępna dla turystów. Najcenniejszym eksponatem w kościele jest rzeźba Michała Anioła "Madonna z Brugii" powstała w 1504 roku. Jest to jedno z nielicznych dzieł artysty znajdujące się poza granicami Włoch.
Nie mieliśmy konkretnego planu zwiedzania, ale spacerując po starówce przez cały dzień i tak natraficie na najciekawsze zabytki. Plan miasta przyda się do ich zidentyfikowania.
Idąc z dworca kolejowego do centrum możemy przejść przez park i zabudowania stowarzyszenia beginek. W Europie niewiele pozostało miejsc, gdzie beginki i begardzi nadal aktywnie działają. Jest to laicka wspólnota katolicka zajmująca się działalnością charytatywną i religijną ale nie będąca zakonem. Powstała na początku XII wieku i głównie zrzeszała samotne kobiety, których mężowie wyruszyli na wyprawy krzyżowe.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Placu Kongresu, który, znajduje się przy głównej aleja miasta Rue Royale (Królewska). Jeden jej koniec zamyka Pałac Sprawiedliwości, a drugi - królewski kościół Sainte Marie. Krótszy ze względu na powrotny lot do Polski dzień spędziliśmy poruszając się wzdłuż alei.
Kolumna Kongresu wzniesiona w 1859 upamiętnia powstanie konstytucji Belgii, nad którą prace trwały w latach 1830 - 31.
Korzystając z promocji kupiliśmy turystyczny kolejowy bilet grupowy do Brugii. Pociągów relacji Bruksela Brugia jest bardzo dużo i bilet obejmuje większość z nich. Nie trzeba się więc spieszyć na dworzec, a przejazd zajmie nam około 1,5 godziny. Po przyjeździe na miejsce znajdziemy punkt informacji turystycznej, gdzie dostaniemy plan miasta. Poruszamy się pieszo i rezerwując jeden dzień na zwiedzanie na pewno zdołamy obejrzeć całą starówkę. Musimy tylko sprawdzić rozkład pociągów powrotnych do Brukseli.
Brugia otrzymała prawa miejskie w 1128 roku, ale pierwsze fortyfikacje rzymskie powstały w I wieku w czasach Juliusza Cezara. Zawsze pełniła rolę ważnego portu śródlądowego dzięki kanałom łączącym miasto z morzem. Od początku XI wieku kanały ulegały stopniowemu zamuleniu i dopiero sztorm w 1134 roku otworzył naturalny kanał Zwin, który jest eksploatowany do dzisiaj dla małej żeglugi jachtowej (odległość od morza wynosi 15 km).
Kontakty handlowe z Anglią i Genuą doprowadziły do rozkwitu miasta, gdzie w 1409 roku otwarta została pierwsza giełda handlowa w Niderlandach. W kolejnych stuleciach Brugia stopniowo traciła znaczenie na rzecz Antwerpii. W czasie wojen światowych w XX wieku znajdujący się nad morzem port Zeebrugge był bazą niemieckich okrętów podwodnych U-boot.
Kanały otaczające i przepływające przez starówkę oraz budynki stojące bezpośrednio w wodzie kojarzą się nieodparcie z Wenecją. Jednak typ zabudowy jest zupełnie odmienny i brak mu przepychu weneckiego zdobnictwa. Jest surowy w wystroju ale dzięki temu bardzo charakterystyczny.
Bardzo polecam wizytę w miejscowym mini browarze Brugsezot. Zwiedzanie trwa około 90 minut i w ramach biletu kosztującego 26 Euro mamy okazję spróbować 3 gatunków piwa będących aktualnie w warzeniu. Proszę pamietać, że do pokonania będziemy mieli około 220 schodów w części produkcyjnej i dobrze jest mieć na nogach stabilne obuwie (szpilki i klapki na pewno się nie sprawdzą).
Chcąc nadrobić straty z pierwszego dnia zrobiliśmy chyba plan max. Wyruszyliśmy ponownie z Dworca Centralnego, ale udaliśmy się bezpośrednio w kierunku Place des Martyrs (Plac Męczenników), omijając stare miasto. Minęliśmy po drodze "Cinema Nova" - teatr filmowy prowadzony przez wolontariuszy od 1997 roku. Ta organizacja non profit popularyzuje produkcję filmową niezależnych twórców. Plac Męczenników powstał po proklamowaniu niepodległości Belgii. W jego centrum ustawiono pomnik "ojczyzny", a w zagłębieniu wokół pomnika pochowano 467 powstańców, którzy zginęli w 1830 roku.
Dzień zakończyliśmy przy pomniku Manneken Pis (siusiającego chłopca), który tym razem nie był za nikogo przebrany. Niepozorna figurka o wysokości około 50 centymetrów została wykonana w 1619 roku. Wiadomo, że w tym samym miejscu już w XV wieku stały podobne figurki, ale wielokrotnie je kradziono. Istnieje kilka legend dotyczących postaci słynnego brukselczyka. Jedna z nich odnosi się do oblegania miasta przez oddziały flandryjskie w XIV wieku. Napastnicy podłożyli ładunek wybuchowy aby wysadzić mury miejskie, ale dostrzegł to mały chłopiec, który zgasił lont siusiając na niego.
Wracając w kierunku Gare Centrale (Dworca Centralnego) minęliśmy nietypową sylwetkę kościoła św. Mikołaja. Budowniczowie w XII wieku starali się ominąć strumień i nadali bryle kościała nieregularny kształt. Z czasem kościół obrósł w dodatkowe zabudowania mieszczące sklepiki.
Hotel de Ville (ratusz) z charakterystyczną strzelistą wieżą o wysokości 96 metrów jest przykładem gotyku brabanckiego. Pozłacany posąg patrona miasta archanioła Michała na szczycie wieży ma wysokość 5 metrów. Zwiedzanie ratusza jest możliwe tylko z przewodnikiem w wybrane dni tygodnia (cena biletu około 15 Euro).
Na przeciwko ratusza usytuowany jest Maison du Roi (Dom Królewski) wybudowany w XV wieku. Nigdy nie był siedzibą króla, ale książę Brabancji umieścił w nim cześć swojej administracji rywalizującej z władzami miasta o wpływy. Budynek został gruntownie przebudowany w XIX wieku i od 1887 roku mieści muzeum miejskie. W salonie na II piętrze eksponowanych jest ponad 800 strojów, w które był przebierany siusiający chłopiec (jest między innymi krakowski strój ludowy i ubranie stoczniowca). Bilet wstępu kosztuje 8 Euro.
Wschodnie skrzydło placu zamyka Maison des Ducs de Brabant (Dom Książąt Brabancji). W rzeczywistości jest to zespół 7 kamienic, które otrzymały wspólną fasadę po francuskim bombardowaniu miasta w 1695 roku.
Ociekające złoceniami kamienice cechowe domykają pozostałą przestrzeń rynku. W większości z nich na parterze ulokowane są obecnie restauracje i kawiarnie.
Po zjedzeniu tradycyjnych muli z frytkami i piwem cofnęliśmy się ze Świętej Wyspy w kierunku Wielkiego Placu, gdzie czekała na nas spora niespodzianka. Co dwa lata w sierpniu na rynku rozkwita kwiatowy dywan o rozmiarach 25 na 75 metrów. Za każdym razem ma inny wzór skomponowany z około 1 miliona begonii. Termin naszej wizyty zaplanowany wcześniej szczęśliwie zbiegł się z otwarciem nowej kompozycji.
Uważam, że jest to najpiękniejszy rynek z dotychczas widzianych w naszych podróżach i to bynajmniej nie ze względu na kwiatowy dywan. Od XII wieku pełnił funkcję placu handlowego i dopiero po wybudowaniu w XV wieku ratusza (Hotel de Ville) zaczął mieć również znaczenie polityczne. Targowisko zlikwidowano jednak dopiero listopadzie 1959 roku.
Każdy ze znajdujących się na rynku budynków zasługuje na oddzielny opis, ale spróbuję się trochę streścić.
Skracając drogę przez królewskie galerie św. Huberta przedostaliśmy się do "Świętej Wyspy" czyli najstarszej części starego miasta na północ od Wielkiego Placu. Pasaż przykryty szklanym dachem o długości 200 metrów został otwarty w 1847 roku. Od tego czasu mieszczą się tu najbardziej luksusowe sklepy, a pod numerem 23 znajdziemy cukiernię z czekoladkami prowadzoną nieprzerwanie przez rodzinę Neuhaus. W 1912 opatentowali oni nowy rodzaj czekoladek - pralinki.
Zaułki Świętej Wyspy to raj dla smakoszy. W przelicznych restauracjach znajdziemy wszystkie dania lokalnej kuchni. W wyborze pomogą nam kolorowe ulotki wręczane przez obsługę na środku uliczek, których nazwy pochodzą ze średniowiecza i obowiązkowo pisane są gotyckimi literami. Pod numerem 58 na ulicy Rzeźnickiej wejdziemy w zaułek z fontanną plującej dziewczynki ustawioną w 1945 roku. Pod numerem 12 znajdziemy fontannę z sikającą dziewczynką (Jeanneke Pis), powstałą w 1987 jako przeciwwaga dla sikającego chłopca - najbardziej znanej fontanny w Brukseli. Do kompletu mamy jeszcze sikającego psa (Zinneke Pis), ale w innej części miasta.
Ceny w restauracjach od czasu naszego pobytu wzrosły dwukrotnie. Za typowe danie lokalnej kuchni zapłaciły około 20 Euro. Można skorzystać z oferty fast food - zestaw Big Mac kosztuje około 12 Euro, piwo od 4 do 8 Euro w zależności od gatunku, popularne frytki z sosami około 5 Euro.
Przechodząc przez Plac Hiszpański skierowaliśmy się w stronę centrum starówki. Plac powstał całkiem niedawno w wyniku budowy parkingów podziemnych dla głównego dworca kolejowego. Od 1989 roku króluje na nim pomnik Don Kichota będący kopią pomnika w Madrycie. Jest to dar dla Brukseli od stolicy Hiszpanii.
Przy fontannie na Placu Agory zasiadł najbardziej zasłużony burmistrz Brukseli - Karel Bulsa w towarzystwie swojego wiernego przyjaciela. Wygląda jakby właśnie przerwał czytanie aby popatrzeć na popisy artystów ulicznych. Oprócz troski o zachowanie zabytkowej zabudowy wprowadził obowiązek posługiwania się językiem francuskim i flamandzkim przez wszyskich urzędników i policjantów oraz dwujęzyczne tabliczki z nazwami ulic.
Pierwsze wzmianki o mieście pochodzą z końca X wieku, gdzie jest ona opisana jako osada obronna. Stała się stolicą księstwa Brabancji i ważnym ośrodkiem handlowym na szlaku z Brugii do Kolonii. W tym okresie powstało centrum miasta, zwane obecnie Wielkim Placem. W naturalny sposób po proklamowaniu w 1830 niepodległości wybrano Brukselę jako stolicę młodego państwa.
Pierwszy król Belgii Leopold nakazał wyburzenie murów obronnych, co pozwoliło na rozbudowę miasta, kontynuowaną przez Leopolda II i burmistrza Jules Anspach. Gdyby nie zdecydowana postawa kolejnego burmistrza Karela Bulsa całe zabytkowe centrum miasta uległo by sanacji w II połowie XIX wieku. Dzięki niemu zachowało się wiele zabytkowych budowli, a jego pomnik znajduje się na placu Agory.
Ponieważ straciliśmy sporo czasu na relokację do nowego apartamentu musieliśmy zrewidować nasze plany. Rozpoczęliśmy zwiedzanie od katedry św. Michała i św. Guduli. Pierwszy kościół stanął na wzgórzu Treurenberg w XI wieku i był wielokrotnie przebudowywany. Obecny kształt uzyskał dopiero w XVI wieku, w związku z tym jego architektura jest mieszaniną stylów od gotyku brabanckiego po renesans. Charakterystyczne dwie wieże mają wysokość 64 metry. W południowej wieży znajduje się 49 dzwonów karylionu, czyli instrumentu, którego klawisze poruszają sercami dzwonów. W wieży północnej znajduje się pojedynczy dzwon "Salvator" o wadze 6645 kg zestrojony do dźwięku G. Karylion wybudowano w 1966 roku. Również organy są instrumentem współczesnym oddanym do użytku w 2000 roku. We wnętrzu katedry na szczególną uwagę zasługuje drewniana ambona z 1699 roku oraz potężne witraże z 1537 - 38 roku przedstawiające sceny z historii Księstwa Brabancji.
Wśród turystów Belgia jest postrzegana jako kraj oświetlonych nocą autostrad, pomnikiem siusiającego chłopca w Brukseli, doskonałych frytek z majonezem, mocnego piwa i komiksów.
Sami Belgowie są traktowani w regionie z pewnym pobłażaniem. Dość powiedzieć, że większość znanych u nas kawałów o Wąchocku - Francuzi opowiadają o Belgach.
Pierwszym zetknięciem z bałaganem organizacyjnym było lotnisko w Brukseli, gdzie nasze bagaże nie dość, że wyjechały nie na wskazanym taśmociągu to jeszcze każdy był na innym. Zrzuciliśmy to na karb przeprowadzonych w marcu 2016 zamachów bombowych na lotnisku i stacji metra. Cześć hali lotniska była jeszcze w remoncie, na ulicach stały transportery opancerzone i pełno było patroli wojskowych. Dla odlotów wprowadzono kontrolę paszportową i bagażową na stacji pociągu łączącego stolicę z lotniskiem aby odciążyć służby na lotnisku.
Zawiódł również właściciel apartamentu, który nie pojawił się z kluczami i nie odbierał telefonu. Na szczęście Booking.com stanął na wysokości zadania i szybko zorganizował nam inne lokum o wyższym standardzie w tej samej cenie.
Lotów do Brukseli jest bardzo dużo, zarówno tanimi jak i regularnymi liniami. Z lotniska do centrum Brukseli dojeżdżamy pociągiem, który odjeżdża co 10 minut, a podróż trwa około 20 minut. Bilet w dwie strony kosztuje 21,60 Euro. Można skorzystać również z autobusu linii 620, który kosztuje jednorazowo 2,50 Euro i jedzie około 30 minut.
Podróżujemy z dowodem osobistym i Euro w kieszeni. Po Brukseli możemy poruszać się metrem lub autobusami (bilet jednorazowy opłacony kartą zbliżeniową kosztuje 2,10 Euro, przy czym maksymalne dzienne pobranie to 7,50 Euro, czyli piąty i następne przejazdy mamy już darmowe. Skorzystaliśmy też z grupowego biletu na pociąg do Brugii, gdzie spędziliśmy jeden dzień. Cena pojedynczego biletu w obydwie strony wynosi 34 Euro, ale warto poszukać zniżek.
Belgia, która głównie kojarzy się z parlamentem europejskim jest krajem stosunkowo młodym, powstałym w 1830 roku. W starożytności tereny te były zamieszkałe przez Celtów i wchodziły w skład Cesarstwa Rzymskiego. Zostały podbite przez Juliusza Cezara, a miejscowe plemiona zamieniono w niewolników i zromanizowano.
Po upadku cesarstwa terenami rządzili Frankowie aż do XII wieku gdy powstało księstwo Brabancji. Samodzielność księstwa gwarantował przywilej stanowy z 1356 roku. Na okres pomiędzy XII a XVI wiekiem przypada gwałtowny rozwój gospodarczy regionu pod panowaniem Habsburgów, początkowo z linii hiszpańskiej, a następnie austriackiej.
Odwołanie przywilejów stanowych przez cesarza Józefa II w 1789 wywołało powstanie antyaustriackie, ale droga do samodzielnego państwa była jeszcze długa. Belgia została wcielona do Francji, a po upadku Napoleona połączona z Królestwem Niderlandów. Dopiero w 1830 roku Belgowie wystąpili przeciwko Holendrom i proklamowali własne państwo.
Obydwa kraje różni religia. Podczas gdy Niderlandy są zdecydowanie protestanckie, Belgia pozostaje silnie związana z religią katolicką. Z kolei wcześniejsze podporządkowanie Francji powoduje, że południe kraju jest francuskojęzyczne, a na północy obowiązuje język flamandzki należący do grupy języków germańskich.
Pomimo głoszonej neutralności Belgia została zaatakowana przez Niemcy w czasie obydwu wojen światowych ze względu na swoje położenie na drodze do północnej Francji.
Obecnie Bruksela jest najbardziej "międzynarodowym" miastem Europy ze względu na siedziby NATO i instytucje Unii Europejskiej, które zadomowiły się tutaj od 1957 roku. Co ciekawe o siedzibę UE (wcześniej EWG) ubiegało się początkowo kilka krajów założycielskich. Zaproponowano więc rotacyjne przenoszenie władz, a jako pierwszy kraj wskazano Belgię zgodnie z porządkiem alfabetycznym. I tak już pozostało bo koszty przenoszenia siedziby okazały się zbyt wysokie - ilość zatrudnionych urzędników w siedzibie NATO i UE wynosi ponad 40 tysięcy.
sierpień 2016