Humus z różnymi dodatkami
Mouttabal - pasta z pieczonego bakłażana
Baba Ganoush - pasta z pieczonego bakłażana, zmiksowanych pomidorów, papryki i natki z pietruszki
Labneh - kwaśny jogurt podawany do prawie wszystkich dań
Falafel - kotleciki z mielonej ciecierzycy z przyprawami
Tabbouleh - sałatka z drobno posiekanych liści pietruszki z dodatkiem mięty, pomidorów, ogórków i sokiem z cytryny
Pita - pieczywo w postaci cienkich placków
Manakish - arabska pizza, prawie jak pita tylko podawana z serem i przyprawami
Shwarma - mięso (kurczak lub jagnięcina) podawane w zawiniętej picie
Ara’yes - grillowane mięso (głównie jagnięcina) również podawane w picie z grillowanymi ważywami
Kofta bi tahini - pulpeciki z mielonego mięsa zapieczone z ziemniakami i sosem tahini
Mansaf - jagnięcina gotowana w sfermentowanym jogurcie podawana z ryżem
Knafeh - deser z kremowego serka z przyprawami, panierowany i smażony (podawany na ciepło posypany pistacjami)
Baklava - chrupiące ciasto posypane pistacjami, orzechami i polane miodem
- Arab Tower Hotel w Ammanie (super recepcjonista, który udzielił wielu cennych wskazówek)
- restauracja Abuzagleh w Ammanie (super dania w dobrej cenie)
- wypożyczalnia samochodów Monte Carlo (podstawienie samochodu pod hotel i transport na lotnisko)
- Moon Valley Site w Jerash (dobrze wyposażony prywatny apartament z troskliwym gospodarzem)
- Al Karak CountrySide Hotel & Resort (wspaniałe miejsce na odpoczynek pod opieką gospodarza LULU)
- restauracja Adel Halabi w Al Karak (pyszne jedzenie i właściciel, który opowie o potrawach)
- Quite Night Desert na pustyni Wadi Rum (super wycieczka po pustyni i nocleg w namiotach)
- Aqaba Adventure Divers Resort (piękny basen i super pokoje)
- Dema Home w Madabie (prywatny apartament z troskliwym gospodarzem i jego wspaniałą MAMĄ).
A jeżeli znajdziecie za szybą swojego auta taki dokument to możecie być pewni, że to mandat za źle zaparkowany samochód.
Deptak Al Husayn Bin Ali zwany popularnie ulicą turystyczną to kolejna okazja do zakupów, ale rownież miejsce na odpoczynek. W licznych restauracjach można wypić prawdziwe piwo i wino z okolic Madaby, co jest ogromnym ukłonem w stronę turystów.
Kolejno mijamy obiekty sakralne ze słynnymi mozaikami: kościół Męczenników, będący częścią parku archeologicznego, kościół św. Jerzego ze słynną mozaiką przedstawiającą mapę znanego w starożytności świata, kościół św. Jana Baptysty - naszym zdaniem najciekawszy. Wejścia do kościołów kosztują 1 JOD.
W kościele św. Jerzego trwa wieloletni remont. Wnętrze jest pozasłaniane foliami ochronnymi i mozaikę z mapą świata można ledwo dostrzec między nimi. Było to największe rozczarowanie.
W kościele św. Jana Baptysty mamy za to do zwiedzenia wspaniałe podziemia liczące około 3000 lat i wejście na więżę kościelną z widokiem na całe miasto.
Wizyta w muzeum Madaba i kościół Apostołów to ostanie miejsca na naszej trasie.
Madaba i okolice to kraina kościołów i mozajek. Wejścia do wszystkich obiektów sakralnych są oddzielnie płatne gotówką i nie uwzględniany jest Jordan Pass.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od góry Nebo oddalonej o koło 10 km od Madaby. Według przekazów na górę tę dotarł Mojżesz wraz z prowadzonymi przez siebie plemionami, ujrzał ziemię obiecaną, ale zmarł do niej nie docierając. Na górze znajduje się sanktuarium z zabytkowymi mozajkami. Możemy podziwiać widoki na Morze Martwe i jego przeciwny brzeg - Izrael.
Wracając do Madaby mijamy klika centrów - warsztatów, gdzie wytwarzane są współczesne mozaiki, wyroby jubilerskie i lokalne pamiątki. Oferowane wyroby są wyższej klasy niż dostępne w sklepach w Ammanie. Ceny są jednak wysokie i z zakupami warto się wstrzymać do powrotu do Madaby, gdzie ceny za podobną jakość są niższe.
W Madabie warto zacząć od wizyty w centrum turystycznym. Na bezpłatnym parkingu można bezpiecznie zostawić samochód. Przemiła pani w recepcji zaprosiy do środka i da nam mapę razem ze wskazówkami, co warto zobaczyć.
Ruszając zgodnie z trasą wytyczoną na mapie w kierunku parku archeologicznego mijamy pracownie i sklepy z mozaikami. Tu warto się zatrzymać i zrobić zakupy.
W Morzu Martwym nie można pływać. Do wody wchodzimy tyłem i staramy się zachować równowagę powoli siadając. Wykonujemy tylko delikatne ruchy żeby się przemieszczać, a pozowane zdjęcia jak powyżej wymagają sporo energii żeby utrzymać głowę nad wodą. Oferowane są "cudowne mazie błotne", dzięki którym staniemy się piękni i młodzi.
Jeżeli jeszcze was nie zniechęciłem to dalsze szczegóły techniczne skłonią do zastanowienia się nad tą atrakcją.
Samochód pozostawiamy na wysokiej skarpie przy drodze i musimy zejść dosyć stromą ścieżką do zatoki. Jeżeli na górze temperatura wynosi 40 stopni to na dole, przy braku przewiewu dochodzi do 50. Wystarczy powiedzieć, że po zejściu na dół wyłączył mi się zegarek i telefon ze względu na przegrzanie systemu.
Nadzieja na ochłodzenie się w morzu pryska po wejściu do wody, która ma temperaturę ciepłej kąpieli, po której czeka nas jeszcze prysznic. Zbiornik na wodę bieżącą, stojący na skarpie przy drodze nagrzewa się w ciągu dnia. Prysznic nas parzy, ale nie ma zmiłuj.
Po prysznicu poddajemy się nałożeniu błota i stoimy w słońcu. Kolejna kąpiel w morzu i prysznic, żeby zmyć z siebie maź. Całość usługi 5 JOD. Aha, i jeszcze musimy się wspiąć po skarpie do auta wypijając po drodze litr wody.
To żelazny punkt programu każdej wycieczki do Izraela i Jordanii. Przez morze przebiega granica pomiędzy obydwoma krajami. Ze słyszenia wiemy, że plaże po stronie Izraelskiej są doskonale zorganizowane. Nie można tego powiedzieć o Jordanii, gdzie są to dzikie zejścia do wody. Jadąc na północ z Aqaby do Madaby drogą numer 65 można natrafić na kilka plaż, które zapewniają minimum komfortu.
Trzeba pamiętać, że wysokie zasolenie wymaga od nas ostrożności i konieczny jest prysznic po zakończeniu kąpieli. Woda nie może dostać się do oczu - wymaga natychmiastowego wypłukania bieżącą wodą. W przypadku wypicia nawet niewielkiej ilości wody morskiej zalecana jest wizyta u lekarza. Pływamy w butach bo poparzy nas piasek lub pokaleczymy nogi o solne wykwity.
Aqaba leżąca na końcu zatoki Morza Czerwonego oferuje do obejrzenia jedynie fort i sklepy z alkoholami. Miasto graniczy z Izraelskim Eliat i jest w zasadzie omijane przez turystów podążających do stacji nurkowych nad morzem. Pas wybrzeża wzdłuż morza ciągnie się około 30 kilometrów aż do granicy z Arabią Saudyjską.
Przed wjazdem do Aqaby czeka was kontrola graniczna i celna - wjeżdżacie w wydzieloną strefę ekonomiczną. Turyści najczęściej okazują jedynie dokumenty. Mieszkańcy muszą się liczyć z przeszukaniem samochodu przez służby celne.
Celem naszej podróży było centrum nurkowe Aqaba Adventure Divers Resort, gdzie spędziliśmy dwa dni. Przez zatokę Morza Czerwonego wiał dosyć silny wiatr z Egiptu niosący gorące powietrze, które paliło w twarz jak przy piecu hutniczym. Ratunkiem był basen oraz pływanie w morzu.
Prowadzący centrum nurkowe odradzili mi rozpoczynanie podstawowego kursu nurkowania przy tak krótkim pobycie. Żeby miało to sens i zakończyło się uzyskanie certyfikatu PADI trzeba zarezerwować tygodniowy pobyt z codziennymi zajęciami. Pozostał więc tylko "snorkling" czyli pływanie z rurką.
Rafy koralowe w Morzu Czerwonym dochodzą prawie do samego brzegu więc na głębokości 1 metra jest już co oglądać. Ryby są przyzwyczajone do obecności ludzi i nie uciekają - raczej podpływają w nadziei zdobycia pokarmu.
Zabierzcie na plażę buty do pływania. Dno jest kamieniste i można rozciąć nogę o ostre krawędzie rafy. Bez butów ciężko będzie pokonać kawałek plaży ponieważ rozgrzany piasek poparzy stopy.
Nad brzegiem rozstawione są daszki, które ochronią nas przed słońcem gdy robimy przerwę w pływaniu. Plaże nie należą do zbyt czystych pomimo rozstawionych koszy na śmiecie.
Obowiązkowym punktem programu jest zachód i wschód słońca, kiedy pustynia robi się ceglasto czerwona.
Wspólne toalety nie dają dużego komfortu głównie ze względu na ograniczony dostęp do wody. Zbiorniki znajdują na skałach powyżej obozowiska. Woda spływa grawitacyjnie więc pod prysznicem ledwo cieknie. Warto wcześniej sprawdzić temperaturę bo zbiorniki nagrzewają się na słońcu i można się poparzyć.
Obozowiska są rozmieszczone pod skałami i oddalone od siebie, w nocy panuje absolutna cisza, przerywana tylko odgłosami samolotów (nad pustynią jest chyba jakiś korytarz powietrzny).
W namiotach jest bardzo mało miejsca - zwykle dwa łóżka i przejście między nimi. Bagaże trzeba wcisnąć na froncie i koniecznie schować buty na noc. Skórzane buty są przysmakiem dla lisów pustynnych więc pozostawione na zewnątrz raczej znikną w ciągu nocy.
Śniadania i kolacje podawane są w dużym namiocie stołówce i są naprawdę dobre. Nasz gospodarz przygotował na kolację tradycyjne danie gotowane w ziemi. W głęboki dół wstawiony jest blaszany kocioł. Wkłada się do niego wielopoziomowy ruszt z różnymi potrawami rozłożonymi na poszczególnych poziomach (kurczak, warzywa). Kocioł zamykany jest pokrywą i zasypany piaskiem, na którym rozpala się ognisko. Po około 2 godzinach rozgrzebujemy ognisko i starannie zmiatamy piach z pokrywy.
Właściciele obozów proponują wycieczki objazdowe samochodami terenowymi i wielbłądami. Skorzystaliśmy z obydwu opcji, przy czym jazdę wielbłądem należy traktować jako ciekawostkę, a nie sposób na zwiedzanie. Już po godzinie wszystko cię boli i marzysz o zakończeniu przygody. Samochodem objeżdżacie najciekawsze miejsca i możecie się sporo dowiedzieć od waszego przewodnika. Za cały pobyt zapłaciliśmy około 60 JOD od osoby.
Jest to pustynia skalista, o wielokolorowym piasku będącym wynikiem erozji. Kolory przechodzą od czerwonego, poprzez ciemnoszare do beżowego. Piasek jest drobny jak na bałtyckich plażach. Poruszamy się w lekkich adidasach i zakładamy skarpetki. Oczywiście po całym dniu wysypujemy kilogramy piasku z butów. Klapki lub sandały się nie sprawdzą bo piasek jest gorący i parzy w stopy. Skały są dość strome, a o ich wielkości może świadczyń zdjęcie powyżej, gdzie pod skałą znajduje się jeden z obozów, a w dolnym lewym rogu leży wielbłąd.
Wadi Rum często staje się sceną kultowych filmów. W 1962 roku powstał tam „Lawrence z Arabii” i po jego sukcesie ruszyły kolejne produkcje, wśród których najbardziej znane to „Transformers: Zemsta upadłych” (2009), „Prometeusz” (2012), „Marsjanin” (2015), „Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie” (2016).
Nieodzownym elementem krajobrazu są krążące po pustyni stare cysterny marki Mercedes dostarczające wodę do obozów.
Pustynia Wadi Rum stanowi rezerwat do którego nie możemy wjechać indywidualnie. Najlepiej więc wcześniej zarezerwować nocleg w jednym z kilkudziesięciu obozów rozsianych pod skałami. Śpimy w namiotach przypominających namioty Beduinów, tylko w bardziej komfortowych warunkach. Można zarezerwować namiot z wewnętrzną łazienką i toaletą lub dwumiejscowy tradycyjny namiot ze wspólnymi sanitariatami - wszystko zależy od budżetu.
Gdy wszystko już zaklepane możemy w umówionym terminie zameldować się na bramie wjazdowej do rezerwatu w wiosce Wadi Rum. Warto ustalić godzinę przyjazdu z właścicielem obozu bo będzie na was czekał. W przeciwnym wypadku skazani jesteście na parking zewnętrzny. Pobyt w rezerwacie wymaga Jordan Pass lub opłaty wjazdowej w przypadku jego braku.
Wasze auto pozostaje na parkingu wewnętrznym, a wszystkie niezbędne rzeczy przenosicie do samochodu terenowego opiekuna. Najlepiej zabrać całość bagażu bo nie wiadomo co może się przydać. W wiosce Wadi Rum znajdziecie kilka restauracji, toalety i ostatnie sklepy z artykułami spożywczymi. Przed wami rozciąga się już tylko pustynia.
O Petrze napisano już pewnie wszystko w każdym przewodniku po Jordanii. Miasto było ukryte przed wzrokiem Europejczyków przez stulecia i odnalezione w 1812 roku przez Szwajcara Ludwika Burckhardta.
Dostępu broni wąski kanion As-Sik, który musimy pokonać wychodząc z miasta Wadi Musa. Tutaj znajduje się centrum turystyczne, kasy biletowe, restauracje i tradycyjnie sklepy z pamiątkami. Przy kasach dostajemy mapę z opisem udostępnionej trasy.
Jak zauważyliście większość wymienianych przeze mnie nazw zaczyna się od słowa "Wadi". W językach arabskich ma różne pisownie ale podobną wymowę "Ładi". Słowo oznacza dolinę i kojarzone jest z miejscem, gdzie wśród piasków pustyni zagościło życie ze względu na źródło wody.
Oprócz centralnej Petry mamy do obejrzenia oddaloną o kilka kilometrów Małą Petrę. Warto więc na zwiedzanie zarezerwować 2 dni, przeznaczając jeden dzień na Petrę (w zupełności wystarczy) a drugi na Małą Petrę.
Ciekawą opcją jest pozostawienie samochodu na parkingu przy wejściu do Petry i skorzystanie z taksówki. Dojeżdżamy do Małej Petry i przechodząc przez nią wchodzimy na szlak "Back door hiking route". Prowadzi on przez góry do Monasteru w Petrze, skąd schodzimy w dół i wracamy na parking. Trasa liczy około 10 kilometrów.
Monaster w Petrze jest małym wyzwaniem ponieważ wchodzimy do niego po 900 schodach. Opcja trekingu z Małej Petry i zejście po schodach w dół jest miłą perspektywą.
W Petrze znajdziemy dużo restauracji i straganów z pamiątkami. Dla bardziej wygodnych dostępne są opcje pokonania trasy na wielbłądach lub osiołkach. Super wygodni korzystają z przejazdu samochodami elektrycznymi.
Pierwotnie Petrę zamieszkiwali Nabetajczycy, którzy osiedlili się tu w IV wieku p.n.e. Miasto położone było na szlaku handlowym pomiędzy Afryką i Azją, dzięki temu szybko się rozrosło. Stopniowo popadało w ruinę w nowej erze ze względu na trzęsienia ziemi i zmianę szlaków handlowych. Opustoszało całkowicie około XII wieku.
W tej chwili w Petrze żyje plemię Bdoul, które dba o infrastrukturę turystyczną. Rząd Jordani przeznaczył dla niego wioskę Umm Sayhoun. Konflikty własnościowe dotyczące ziemi spowodowały stopniowe przenoszenie się mieszkańców do jaskiń w samej Petrze. W starożytnych grobowcach znajdują się teraz stajnie dla osiołków i wielbłądów, a w jaskiniach garaże dla samochodów terenowych. Ciszę macą generatory prądu napędzane olejem napędowym.
W lecie poziom wody w kanionie jest dosyć niski i w najgłębszych miejscach dochodzi do 1 metra. W zależności od panującym w danym roku warunków terminy otwarcia kanionu mogą się zmieniać, ale generalnie sezon startuje w kwietniu i kończy się we wrześniu. Poziom wody na początku sezonu może być miejscami sporo wyższy i trzeba będzie walczyć z prądem.
Początek trasy wyznacza Wadi Mujib Adventure Centre, do którego zjeżdżamy z drogi krajowej 65 biegnącej wzdłuż Morza Martwego. Parking jest bezpłatny, a na terenie centrum znajduje się przebieralnia. Nie musimy więc wykonywać skomplikowanych ćwiczeń w aucie w temperaturze 38 stopni.
Wstęp do kanionu jest płatny i wynosi 21 JOD. Przy zakupie biletu musimy pokazać paszport ponieważ wpuszczane są jedynie osoby pełnoletnie (ukończone 18 lat). Każdy wchodzący wpisywany jest do rejestru i musi podpisać się przy swoim nazwisku. Ze względów bezpieczeństwa w kanionie może jednocześnie przebywać określona ilość osób. W wysokim sezonie musimy się liczyć z kolejkami i kilkugodzinnym oczekiwaniem na wejście.
W centrum znajduje się mały sklepik, gdzie osoby nieprzygotowane mogą w ostaniej chwili kupić buty do pływania (około 5 JOD) i wodoodporne torby.
Przed wejściem obowiązkowo zakładamy kamizelkę ratunkową udostępnioną przez centrum.
Wadi Mujib to najbardziej znany kanion w Jordani. Rzeka Mujib wypływająca z Pustyni Syryjskiej została przecięta zaporą Mujib Dam. Najciekawszy odcinek kanionu wiedzie od zapory do ujścia w Morzu Martwym, ale tylko niewielki fragment jest udostępniony do przejścia amatorskiego (Siq Trail).
Al Karak położony na wysokości Morza Martwego jest doskonałym punktem wypadowym do jednodniowych wycieczek w kaniony, rezerwat Wadi Mujib i nad brzeg Morza Martwego.
W samym Al Karak musimy obejrzeć zamek krzyżowców. Ruiny robią ogromne wrażenie gdy stoimy u podnóża wzgórza zamkowego. Po wejściu na teren zamku trochę rozczarowują ze względu na duże zniszczenia poczynione przez wieki. Rekompensatą jest wspaniały widok na doliny wokół miasta. W średniowieczu przecinały się tutaj największe szlaki handlowe i górująca nad nimi twierdza miała ogromne znaczenie strategiczne.
Wejście do zamku jest bezpłatne dla posiadaczy Jordan Pass.
W okolicach zamku znajdziecie dużo znakomitych restauracji i małych sklepików z pamiątkam.
Wybierając się na zwiedzanie kanionów pamiętajcie o zabraniu butów do pływania. Podłoże jest kamieniste i bywa śliskie. Nie ma mowy o poruszaniu się bez obuwia - w ostateczności możecie poświęcić stare adidasy lub trampki.
Drugim niezbędnym wyposażeniem jest wodoodporny pojemnik, plecak lub futerał do schowania dokumentów, telefonu komórkowego i sprzętu fotograficznego.
O ile Wadi bin Hammad jest dosyć prosty technicznie to najsłynniejszy Wadi Mujib wymaga sporej troski o zabrany ekwipunek.
Wstęp do Wadi bin Hammad jest płatny i wynosi 5 JOD. Jordan Pass nie upoważnia do wejścia. Nie ma ograniczeń wiekowych.
Największą trudność sprawi wam dojazd. Szutrowa droga ciągnie się przez kilkanaście kilometrów serpentynami górskimi. Podjazdy i zjazdy są bardzo strome z zakrętami o 180 stopni. Na koniec czeka nas przejazd przez strumień Hammad. Czas przejazdu ostatniego górskiego odcinka wyniesie około godziny.
Na miejscu możecie napić się tradycyjnej kawy i herbaty, są też toalety.
Położone na północ od Ammanu miasto Jarash (starożytna nazwa Geraza) jest znane z największych i najlepiej utrzymanych ruin rzymskich. Był to główny cel naszej wizyty w tym mieście.
Przed wejściem do kompleksu znajduje się duży bezpłatny parking dla samochodów oraz centrum handlowe z rękodziełem artystycznym. Można też skorzystać z restauracji i baru. Wstęp jest płatny, ale darmowy dla posiadaczy Jordan Pass.
Wielkość stanowiska archeologicznego i stan całego kompleksu zaskakuje. Na zwiedzanie należy przeznaczyć dobrych kilka godzin. Bramy wejściowe, ulice (wraz z centralnym skrzyżowaniem), hipodrom, dwa amfiteatry, system wodociągowy, łaźnie. Trochę wyobraźni i można się cofnąć o 2000 lat do jednej z największych w tamtych czasach metropolii. Warto posiedzieć na jednym z wzniesień z widokiem na całe miasto aby ogarnąć jego ogrom.
Teren jest odkryty i walka o kawałek cienia daje się we znaki. Zabierzcie ze sobą wodę, najlepiej z dodatkiem elektrolitów.
Co jakiś czas można natrafić na handlarza pamiątkami lub napojami chłodzącymi z przenośnych lodówek.
W amfiteatrach sezonowo organizowane są imprezy kulturalne, na które wstęp może być dodatkowo płatny.
Jordanię zamieszkuje około 12 mln ludzi, z czego w Ammanie mieszka 6 mln. Daje to wyobrażenie o wielkości miasta położonego na kilkunastu wzgórzach. Port lotniczy Amman oddalony jest od miasta o 40 km. Do Ammanu można dojechać autobusem, który jeździ co 30 minut w ciągu tygodnia i co 1 godzinę w dni świąteczne. BIlety kupujemy w kiosku po wyjściu z lotniska. Autobusy dojeżdżają do dworca w centrum Ammanu, ale mają po drodze przystanki i można wysiąść w bardziej dogodnym miejscu. Jest to najtańsza i dosyć wygodna forma dojazdu.
Na dworcu autobusowym zostaniecie otoczeni przez kierowców taksówek (legalnych lub nie). Dobrze jest skorzystać z aplikacji Uber, która zagwarantuje najtańszy przejazd do hotelu.
Po Ammanie ciężko się jest poruszać samochodem więc warto znaleźć hotel w centrum skąd do większości historycznych miejsc można dojść na piechotę.
Co warto zobaczyć w Ammanie?
- Cytadela Jabal Al-Qal’a górująca na miastem rzymska fortyfikacja
- Świątynia Herkulesa znajdująca się na terenie Cytadeli
- Amfiteatr Rzymski
- Targ
- Meczet Grand Husseini
- Meczet Króla Abdullaha I
- Rainbow Street
- Stare miasto
Oprócz meczetu Króla Abdullaha pozostałe miejsca są oddalone o 20 - 30 minut spaceru więc można zaplanować sobie całodzienną trasę bez konieczności korzystania z samochodu lub transportu miejskiego. Targ i sklepy przy Rainbow Street czynne są do późnych godzin, podobnie restauracje.
Wstęp do Cytadeli i Amfiteatru jest płatny, ale Jordan Pass pozwala na wejście za darmo. Jordan Pass jest ważny 14 dni od pierwszego użycia, dlatego kontroler przybije na nim pieczątkę z datą przy pierwszym wejściu.
Drogę z centrum Ammanu na wzgórze Cytadeli można skrócić korzystając ze schodów. Warto o nie spytać w sklepach z pamiątkami lub w hotelu.
Parkując samochód na ulicy upewnijcie się czy i jak długo może on stać. Policja drogowa chętnie karze mandatami samochody ze znakami wypożyczalni. Na szczęście kwoty mandatów nie są wysokie (kilkanaście JOD). Mandat możecie rozliczyć w wypożyczalni oddając samochód.
W planie podróży staraliśmy się uwzględnić najciekawsze miejsca historyczne i atrakcje geograficzne. Dysponowaliśmy jedynie 11 dniami więc nie wszystko dało się obejrzeć.
Amman
Jarash
Al Karak
Wadi bin Hammad
Wadi Mujib
Petra
Wadi Rum
Aqaba (Morze Czerwone)
Morze Martwe
Madaba
lipiec 2023
wspomnienia z podróży i trochę praktycznych porad.
Obowiązującą walutą jest Dinar Jordański nazywany JOD. Kurs jest dosyć wysoki i obecnie wynosi prawie 7 PLN. Warto się zaopatrzyć w Dinary jeszcze przed wylotem bo gotówka przyda się po wylądowaniu na lotnisku w Ammanie lub Aqabie. Lokalne banki i kantory akceptują Euro i Dolary. Zwykle kurs jest podobny i nie dajcie się zwieść wyjątkowo korzystnej cenie, gdyż zwykle jest to związane z wysoką prowizją. Przy wymianie konieczne jest okazanie paszportu. Płatność na lokalnym rynku za pomocą innej waluty niż JOD jest w zasadzie niemożliwa. Karty kredytowe są akceptowane w sklepach, atrakcjach turystycznych i stacjach benzynowych.
Koniecznie wykupcie przed podróżą "Jordan Pass" w Internecie. Stanowi on wizę wjazdową i darmową przepustkę do wielu atrakcji turystycznych. Jordan Pass można kupić również w punkcie kontroli wizowej na lotnisku, ale jest droższy. Do wyboru mamy 3 warianty (70, 75 i 80 JOD). Określa to ilość dni przeznaczonych na zwiedzanie Petry (1, 2 lub 3 dni). Jeden dzień na zwiedzanie Petry może być niewystarczający. Jordan Pass trzeba wydrukować.
Na lotnisku kupcie kartę telefoniczną z dostępem do Internetu, co pozwoli na korzystanie z nawigacji w czasie podróży. Warto wybrać opcję z rozmowami by móc się skontaktować z wypożyczalnią samochodów w przypadku awarii lub hotelem do którego zmierzamy.
Zabierzcie ze sobą leki na zatrucie. Nasza flora bakteryjna jest zupełnie inna i nawet dbając o higienę (np. płucząc zęby wodą butelkową) nie uchronimy się przed zatruciami.
To kraj islamski więc spożywanie alkoholu w miejscach publicznych jest zabronione. Limit przywozu wynosi 1 litr wódki na osobę. Alkoholu nie kupicie nigdzie poza wydzielonymi sklepami w Ammanie, Madabie i Aqabie. Dostępne jest piwo bezalkoholwe lecz nawet ono jest zawijane w szarą torebkę jeżeli chcecie je wypić na ławce w parku. Alkohol jest drogi (butelka piwa 0,33 kosztuje około 25 PLN).
Warto zwrócić uwagę na ubiór. Nie chodzimy w krótkich spodniach i spódniczkach. Panie zakrywają ramiona i włosy. Nie jest to bardzo przestrzegane, ale odpowiedni ubiór będzie doceniony przez miejscowych. Poza tym zabezpiecza przed ostrym słońcem.
Transport publiczny jest słabo zorganizowany więc konieczne będzie wypożyczenie samochodu, co warto zrobić jeszcze przed wylotem. Często udaje się umówić odbiór samochodu w miejscu zakwaterowania (jest dostarczany przez agenta biura np. do hotelu). Przy zwrocie auta można również umówić się na odwiezienie przez agenta na lotnisko. Koszt wynajmu samochodu stanowi jeden z większych wydatków w całej wyprawie. Warto też rozważyć opcję dodatkowego ubezpieczenia. Jeździmy wolno uważając szczególnie na pieszych i zwierzęta. Drogi są trudne (brak pasów ruchu) i upstrzone "śpiącymi policjantami" w najmniej spodziewanych miejscach. Nawet na tak zwanych autostradach hopki są częste. Spodziewajcie się licznych kontroli drogowych, które czasami kończą się tylko pozdrowieniami, ale zdarza się również przegląd dokumentów.
Temat trochę wstydliwy, ale każda toaleta wyposażona jest w podmywaczkę. Papier toaletowy służy do osuszenia pupy po umyciu i należy go wrzucać do specjalnych koszy na śmiecie. Przy panujących temperaturach jest to bardzo dobre rozwiązanie.
Temperatury w lecie dochodzą do 45 stopni Cel. Dobrym okresem na zwiedzanie jest maj, czerwiec lub wrzesień, październik. Nasza wyprawa w lipcu była sporym wyzwaniem, ale poza sezonem jest dużo mniej turystów i nie stoimy w kolejkach. Klimat jest bardzo suchy więc nawet przy 40 stopniach raczej się nie spocimy.